Zawsze płaczę, kiedy oglądam moje zdjęcia 25 kg temu. Dziś włączyłam je sobie i dostawiłam do zdjęć z "teraz". Łzy same spływały mi po policzkach. Wiem, że jeszcze dużo pracy przede mną, ale już nigdy się nie poddam. Nie poddam wcale nie oznacza tego, że już nie będę miała słabszych dni, że nigdy nie włożę do ust czegoś, czego potem będę żałować. Nie poddam się oznacza, że mam postawiony cel i muszę go osiągnąć. Muszę osiągnąć wymarzoną sylwetkę. Właśnie to stawiło grubą białą linię w moim życiu. Dopóki jej nie przeskoczę, nie będę mogła żyć tak jak chcę.
To jest ten czas kiedy muszę zabrać się za ćwiczenia. Bo można ważyć 60 kg i mieć świetną fit sylwetkę, jak i wyglądać po prostu tłusto. Tylko dlaczego jestem kurwa takim leniem?
Zbijamy to co przybyło (+4kg)